Marek po wyjściu z domu skierował się w stronę postoju taksówek.
- Do hotelu S. S. Morgan.
- Robi się.
Po dotarciu na miejsce podał kierowcy banknot 100 dolarowy.
- Reszty nie trzeba.
Po czym wszedł do hotelu i pod pretekstem umówionego spotkania z panią Randon w bardzo pilnej sprawie został wpuszczony do środka. Windą dotarł na piąte piętro. (S. S. Morgan nie posiada w ogóle schodów.) Przeszedł przedpokój i wpadł do salonu, gdzie przy okrągłym, szklanym stole, na obitej białą skóra sofie i babskim pismem w dłoni siedziała Susan Randon.
- Jak mogłaś! – wyrzucił z siebie.
- Mówiłeś coś czy mucha brzęczy? – spytała nie podnosząc nawet wzroku.
- Jak mogłaś zaprosić Morgana na wiosenny bal? – spytał wyrzutem.
- To mój bal, więc ja decyduję kto na nim będzie. – odparła odkładając pisemko na stół – A tak w ogóle kto ty jesteś?
- Marek Woodsend. Jak mogłaś tak wykorzystać moją siostrę? Wypisywała całą noc te twoje głupie zaproszenia a ty zamiast jej zaprosiłaś tego nadętego bufona.
- A co mała Woodsendówna się poskarżyła braciszkowi? – odparła Susan wydymając wargi.
- Myślisz, że jak jesteś bogata to wszystko ci wolno?!!!!!
W tej chwili do salonu wszedł Sam Morgan i to był błąd.
- Ty!!!
- Co ja?
- Zabrałeś zaproszenie na bal dla mojej siostry!!!
- Nie zabrałem jej zaproszenia. Po prostu Su zaprosiła mnie zamiast niej.
- Ty nadęty sukinsynu!!!
Marek nie wytrzymał i podszedł do Sama. Uderzył go z pięści w twarz. Sam był słaby w bójkach i dość mikrej postury. Zaś młody Woodsend wychował się w mało bogatej dzielnicy i wiele razy musiał walczyć o swoje. Jego cios sprawił, że młody Morgan obrócił się o 180 stopni i uderzył twarzą w ścianę. Po czym obsunął się po niej w omdleniu pozostawiając krwawą, rozmazaną plamę.
- Coś ty narobił!!! – wrzasnęła Su podbiegając do Sama.
- Dałem mu to na co zasłużył. – odparł Marek i nie czekając na nic opuścił hotel S. S. Morgan przed przyjazdem karetki pogotowia, która wezwała Susan Randon.
I tak oto skończyło się zadzieranie wyższych sfer z Woodsendami. Jednak czy Morgan wybaczy Markowi tą zniewagę? Czy Susan Randon w końcu zaprosi Sabinę Woodsend na bal? I kto wmiesza się w kłótnię Su i Amelii? O tym już niedługo. Wasza jedyna i niepowtarzalna. XOXO. Nieznana.
- Do hotelu S. S. Morgan.
- Robi się.
Po dotarciu na miejsce podał kierowcy banknot 100 dolarowy.
- Reszty nie trzeba.
Po czym wszedł do hotelu i pod pretekstem umówionego spotkania z panią Randon w bardzo pilnej sprawie został wpuszczony do środka. Windą dotarł na piąte piętro. (S. S. Morgan nie posiada w ogóle schodów.) Przeszedł przedpokój i wpadł do salonu, gdzie przy okrągłym, szklanym stole, na obitej białą skóra sofie i babskim pismem w dłoni siedziała Susan Randon.
- Jak mogłaś! – wyrzucił z siebie.
- Mówiłeś coś czy mucha brzęczy? – spytała nie podnosząc nawet wzroku.
- Jak mogłaś zaprosić Morgana na wiosenny bal? – spytał wyrzutem.
- To mój bal, więc ja decyduję kto na nim będzie. – odparła odkładając pisemko na stół – A tak w ogóle kto ty jesteś?
- Marek Woodsend. Jak mogłaś tak wykorzystać moją siostrę? Wypisywała całą noc te twoje głupie zaproszenia a ty zamiast jej zaprosiłaś tego nadętego bufona.
- A co mała Woodsendówna się poskarżyła braciszkowi? – odparła Susan wydymając wargi.
- Myślisz, że jak jesteś bogata to wszystko ci wolno?!!!!!
W tej chwili do salonu wszedł Sam Morgan i to był błąd.
- Ty!!!
- Co ja?
- Zabrałeś zaproszenie na bal dla mojej siostry!!!
- Nie zabrałem jej zaproszenia. Po prostu Su zaprosiła mnie zamiast niej.
- Ty nadęty sukinsynu!!!
Marek nie wytrzymał i podszedł do Sama. Uderzył go z pięści w twarz. Sam był słaby w bójkach i dość mikrej postury. Zaś młody Woodsend wychował się w mało bogatej dzielnicy i wiele razy musiał walczyć o swoje. Jego cios sprawił, że młody Morgan obrócił się o 180 stopni i uderzył twarzą w ścianę. Po czym obsunął się po niej w omdleniu pozostawiając krwawą, rozmazaną plamę.
- Coś ty narobił!!! – wrzasnęła Su podbiegając do Sama.
- Dałem mu to na co zasłużył. – odparł Marek i nie czekając na nic opuścił hotel S. S. Morgan przed przyjazdem karetki pogotowia, która wezwała Susan Randon.
I tak oto skończyło się zadzieranie wyższych sfer z Woodsendami. Jednak czy Morgan wybaczy Markowi tą zniewagę? Czy Susan Randon w końcu zaprosi Sabinę Woodsend na bal? I kto wmiesza się w kłótnię Su i Amelii? O tym już niedługo. Wasza jedyna i niepowtarzalna. XOXO. Nieznana.