poniedziałek, 23 stycznia 2012

11. Nieznana

Po raz kolejny Manhattan okazał się betonową puszczą niemal nie do przebycia. Ludzie stali w korkach i wielu kierowcom zaczynały puszczać nerwy. Dochodziła ósma wieczorem. Hotel S. S. Morgan opustoszał niemal do zera, gdyż większość jego mieszkańców już od pół godziny znajdowała się na wernisażu Przygotowanym przez Susan Randon.

Tymczasem po drugiej stronie miasta:
- Wybierasz się gdzieś? – spytała Sabina podnosząc głowę z nad maszyny do szycia.
- Co cię to interesuje? – odparł Marek szukając nerwowo po szafkach.
- Chodzi o Amelię Shot? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Marek stanął w półkroku na dźwięk imienia dziewczyny,  za która szalał już od bardzo dawna.
- I tak nie zrozumiesz. Zresztą co ci do tego? – odfuknął.
- Wiesz braciszku, wieści szybko sie rozchodzą. – uśmiechnęła się szeroko.
- Jakie znowu wieści? – zdziwił się.
- Podobno byłeś w hotelu i z nią rozmawiałeś. – odparła lustrując jego ubranie.
- Owszem byłem tam, żeby oddać jej zgubiony telefon.
- Przebież się. – wtrąciła, a po chwili dodała – Niby tylko telefon, ale Nieznana uważa, że zostałeś sojusznikiem panny Shot.
- A co? Źle wyglądam? Nie obchodzi mnie co pisze Nieznana. Byłem tam, żeby oddać Amelii zgubiony telefon. To wszystko.
- Wyglądasz koszmarnie. Od kiedy stare dżinsy pasują do żarówiastego t-shirtu i marynarki w sraczkowatym kolorze? Wyglądalibyście jak Piękna i Bestia. Mówię poważnie. A swoją drogą. Skąd wiedziałeś, że to akurat jej telefon?
- Wiedziałem i już . A ty się nie interesuj. – stanął na środku pokoju – I w co ja mam się niby przebrać?
- Dobra nie wnikam w szczegóły. Wiem tylko tyle, że w tym stroju na koncert nie pójdziesz. – podeszła do szafy brata i otworzyła ją na oścież – Co my tutaj mamy? Załóż tą koszulkę, albo nie. Lepiej tą białą z długim rękawem, granatowe dżinsy, które dostałeś od ojca na urodziny. W końcu to koncert rockowy, a nie wybieg dla modeli. Do tego czarna skóra i adidasy.
- Dzięki siostra. Jesteś wielka. – powiedział całując ją w czoło.
- Fuj! – wytarła pocałunek wierzchem dłoni – Ubieraj się. Masz mało czasu, a chyba nie chcesz się spóźnić.
- Masz rację – odparł i pogonił do łazienki.
Po chwili chłopak opuścił pomieszczenie kąpielowe. Zabrał z biurka telefon, klucze i bilety na koncert, które zostawił mu tata.
- Na razie! – zawołał i już go nie było. Akurat w chwili, kiedy zegar wybijał ósmą.

Czy Marek zdąży do hotelu przed wyjściem Amelii? I jaka przygoda czeka Sabinę? O tym dowiecie sie już niedługo. XOXO. Nieznana.