czwartek, 7 kwietnia 2011

4. Nieznana

Po raz kolejny ja. Nieznana. Był piękny ciepły wieczór. Trzy dni przed pierwszym dniem wiosny w Queens College odbywała się impreza. Wszyscy obecni tańczyli oprócz kilku osób w tym Chelsea Forks. Ta ładna blondynka stała jako jedyna dziewczyna pod ścianą. Nagle do sali weszła wysoka, szczupła dziewczyna o czarnych włosach w niesamowicie pięknej sukni. Jej pojawienie się sprawiło, że nawet kapela zamówiona na ten bal przestała grać zachwycając się jej urodą i klasą. Dziewczyna stanęła obok Chelsea. To było niesamowite. Jej suknia była tak piękna, że przykuwała spojrzenia wszystkich mężczyzn na sali. Po kilku sekundach wszyscy oni (bez wyjątku) rzucili się do przybyłej, aby poprosić o taniec. Wtedy Chelsea odruchowo złapała czarnulkę za rękę i pociągnęła w stronę toalety.
 
- Co robisz? – spytała czarnowłosa.
- Jestem Chelsea. Skąd masz tą sukienkę? Kto ją zaprojektował?
- Spokojnie. Ja jestem Sabina, a sukienkę uszyłam sama. – dziewczyna się uśmiechnęła.
- Żartujesz…
- Nie, nie żartuję. Ona nawet nie ma metki.
- To niesamowite! – wykrzyknęła Chelsea i zaraz zakryła usta dłonią.
- Co w tym niesamowitego?
- Masz tego więcej?
- Tak. Mam wiele projektów…
- To świetnie. Przynieś je wszystkie jutro o 15 do hotelu S. S. Morgan. W recepcji powiedz, że jesteś umówiona z Chelsea Forks.
- Ale…
- Żadne, ale. Bądź napewno. – odparła blondynka i wyszła z toalety zostawiając Sabinę z jej myślami.

Następnego dnia. Hotel S. S. Morgan:

- Dzień dobry.
- dzień dobry. – odparł ochroniarz w recepcji, nawet nie podnosząc wzroku z nad papierów.
- Ja do Chelsea Forks.
- Trzecie piętro… Windą. – dodał popatrzywszy na dziewczynę stojącą za ladą. Nie wyglądała jak te nadęte paniusie z tego hotelu.
- Dziękuję. – Sabina weszła do windy i pojechała na trzecie piętro, przeszła przez hol pomalowany na oliwkowo i już miała wejść do salonu, kiedy usłyszała za sobą głos.
- Witam. W czym mogę pomóc?
- Nazywam się Sabina Woodsend.
- Sabina? – zdziwiła się kobieta, która stanęła krok od dziewczyny.
- Mamo. To moja koleżanka.
- Dobrze Chelsea. Niech wejdzie, ale dziwnych sobie wybierasz znajomych.
- Właściwie to ta sprawa też dotyczy ciebie.
- Tak?! – zdziwiła się kobieta.
- Usiądźmy. – powiedziała blondynka i usiadła na fioletowej sofie, a obok jej matka. Sabina zaś zajęła miejsce w fotelu.
- Pokaż projekty. – powiedziała Chelsea i czarnowłosa podała jej teczkę. – Obejrzyj to mamo.
Pani Forks otworzyła teczkę, którą podała jej córka i z namysłem oglądała projekty kreacji. kiedy skończyła z jej piersi wyrwało się tylko jedno zdanie.
- To niesamowite!!!
- To samo jej powiedziałam. – uśmiechnęła się Chelsea.
- Muszę mieć to w swojej kolekcji. – powiedziała Pani Forks.
- Nie rozumiem. – odparła Sabina.
- Moja mama zrobi pokaz twojej kolekcji.
- Słucham???
- Zrobimy kolekcję Woodsend & Forks. Od jutra zaczynasz pracę. Będziesz nadzorować szycie twoich kreacji. – odparła mama Chelsea, po czym wstała i wyszła z salonu.
- nie cieszysz się? – spytała blondynka.
- Ciesze, ciesze, tylko… nie mogę w to uwierzyć.
- To uwierz, a tak na marginesie, czy mogłabyś zrobić jakąś ładną kreację dla mnie na bal „Pocałunek wiosny”?
- Tak właściwie to mam dla ciebie kreację. Myślałam, że ja w niej pójdę, ale w ostatniej chwili zostałam oszukana i na moje miejsce wszedł ktoś inny.
- Co za bezczelność! Ale wiesz co? Zaproszenia są dla osób wpisanych z osoba towarzyszącą. Z racji tego, ze ja nie mam z kim iść, to może ty poszłabyś ze mną?
- Serio? Chcesz mnie wziąć na bal?
- A dlaczego nie? Jesteś piękna. Świetnie projektujesz sukienki i niedługo będziesz sławna.
- No dobrze.
- Cieszę się bardzo.
- Ja tez, ale już muszę iść.
- Dobrze to zobaczenia jutro o 8 rano przed pracownią mamy. Adres dostaniesz SMS-em.

Dziewczyny przytuliły się i pożegnały. Zapowiadał się ciekawy bal „Pocałunek wiosny”. Kto zzielenieje na nim z zazdrości i kogo pozna Sabina? Wasza jedyna i niepowtarzalna. XOXO. Nieznana.