środa, 7 października 2015

19. Nieznana

Tego dnia padał drobny śnieg, a Manhattan świecił pustkami. Ferie zimowe już się skończyły i wszyscy wrócili do szkół i pracy. Niby taki sobie zwykły dzień, a jednak jak się miało za chwilę okazać dla niektórych nie taki zwykły.
Amelia siedziała w szkolnej stołówce i sączyła soczek pomarańczowy z kartonu, jednocześnie jedną ręką przerzucając kartki jakiegoś pisma o modzie. Chwilę przed pierwszym dzwonkiem na zajęcia szerokie drzwi wahadłowe otworzyły się z lekkim skrzypnięciem i do pomieszczenia wszedł chłopak. Miał na sobie czarne mokasyny, czarne jeansy, czarną koszulkę z krwiście czerwonym napisem Iron Maiden i skórzaną czarną kurtkę. Włosy miał ciemne i postawione precyzyjnie na żel. Wszyscy w stołówce zamilkli zerkając co chwila na to nowe dziwo, a cisza stała się tak gęsta, że aż nie szło jej wytrzyma. Amelia zerknęła znad gazety, otaksowała chłopaka z góry na dół i wróciła do lektury bezceremonialnie przeszywając tę nieznośną ciszę szelestem papieru.
- "Nowy" - pomyślała i nie zaprzątała sobie już tym głowy.
Jednak nie długo było jej dane cieszyć się spokojem, gdyż już po sekundzie "Nowy" (jak go nazwała) podszedł do jej stolika.
- Wolne? - zapytał.
Podniosła na niego wzrok.
- A jak ci się zdaje? - spytała z sarkazmem w głosie.
- Że wolne. - odparł uśmiechając się szeroko i ukazując przy tym szereg idealnie równych i białych zębów.
- Siadaj. - powiedziała od niechcenia, zatapiając się lekturze gazety.
- Może? Nie to głupie.
- Dokończ jak już musimy rozmawiać. - powiedziała nie odrywając wzroku z nad gazety.
- Może poszłabyś ze mną na koncert?
- Szybki jesteś. Jaki?
- To tylko koncert, nie randka. - odfuknął jej.
- Jaki?
- Jaki, co?
- Jaki koncert?
- Jakiejś grupy Punk rockowej. Plakat zauważyłem na ścianie przy wejściu.
- Brawo za spostrzegawczość. - zamknęła gazetę i spojrzała prosto w jego niesamowicie zielone oczy i przeszył ją dreszcz - Dobrze. - powiedziała kiedy jej ciało trochę się ogarnęło - Kiedy i o której?
- Koncert jest w sobotę o 20, więc będę po ciebie o 19.
- Ok. Tylko się nie spóźnij, bo tego nie lubię.
- To jesteśmy umówieni. - powiedział i wstał z krzesełka, a w tym momencie zadzwonił dzwonek.
Stołówka opustoszała. Amelia idąc do sali zastanawiała się co to było i jak mogła się na to zgodzić. Co prawda ostatnio trudno jej było dogadać się z Markiem, ale to nie powód, aby iść z obcym chłopakiem na koncert. I w ogóle jak on ma na imię? Usiadła w ławce, a do rzeczywistości przywołał ją głos historyczki czytający listę obecności.

Tymczasem Marek siedział, a właściwie na wpół leżał na swoim łóżku gapiąc się bezmyślnie w ścianę. Próbował wymyślić coś naprawdę oryginalnego na urodziny Amelii, które miały być już za tydzień, a on nadal nie miał pomysłu na prezent. Nagle usłyszał chrzęst zamka i szybkie kroki zbliżające się do jego pokoju. Zerwał się z łóżka i złapał stojącą pod ścianą pałkę do baseballu Zamachnął się i kiedy drzwi do jego pokoju się otworzyły już miał zadać cios, kiedy usłyszał krzyk.
- Aaaaaaaaaa... Czyś ty oszalał!!!
- Sabina?! Co ty tutaj robisz? - odparł odkładając kij pod ścianę.
- Przyszłam po moją MP4, a co myślałeś?
- Przecież możesz mieć takich MP4 na pęczki.
- Wiem, ale tą dostałam od taty na 18 urodziny. Taki sentyment. A ty co robisz w domu?
- Siedzę i myślę. - odparł rzucając się na łóżko.
- Nad czym tak intensywnie myślisz, że nawet nie poszedłeś do szkoły?
- Przecież jeszcze godzina.
- Jak jest już 20 po ósmej.
- O kurwa!! - zerwał się i w biegu łapiąc plecak i kurtkę wypadł z mieszkania.

Co wymyśli Marek na urodziny Amelii? Czy "randka" z "Nowym" kolegą wypali? Jak Marek zareaguje na wieść o "Nowym"? O tym już wkrótce. XOXO Nieznana.