czwartek, 9 sierpnia 2012

12. Nieznana

Nieznany chłopiec pędził po ulicach Nowego Jorku najszybciej jak się dało, aby dotrzeć do swego anioła, którego tak długo ubóstwiał z oddali.

Marek wpadł do Hotelu jak „bomba” i nie zważając na krzyki portiera, który próbował go zatrzymać pobiegł do windy, wcisnął guzik i już jechał do apartamentu Amelii. Niemal fruwał ze szczęścia. Kiedy drzwi sie otworzyły „przepłynął” przez hol i stanął twarzą w twarz z Samem Morganem.
- Co ty tutaj robisz? – spytał go Sam.
- Przyszedłem po Amelię. – odparł Marek.
- Am nie ma. – powiedział przyszły potentat hotelowy.
- Miała na mnie czekać.
- Ale nie zaczekała. Ah te kobiety. – wtrącił patrząc Markowi w oczy.
- A gdzie poszła? Może zaraz przyjdzie?
- Raczej nie przyjdzie do chłopca z Brooklynu. – odpowiedział sarkastycznie.
- Mam nadzieję, że mówisz tak bo zżera cię zazdrość. – Marek zmrużył oczy.
- Zastanów się dobrze. Co możesz dać dziewczynie, która ma wszystko? – spytał nalewając sobie whisky.
- Nie pij tyle, bo się obudzisz na śmietnisku.
- Bardzo śmieszne. Mam dla ciebie propozycję. – powiedział kładąc rękę na ramieniu Marka.
- Ciekawe jaką. – zmarszczył brwi.
- Jadę do Bostonu na imprezę. Możesz zabrać się ze mną. Będą drinki, dopalacze i kobiety.
- Raczej nie skorzystam.
- Nie masz wyjścia. Inaczej zaskarżę cię o wtargnięcie do apartamentu Amelii bez jej wiedzy i powiem, że mnie zaatakowałeś. Więc jak będzie?
- I kto ci w to uwierzy?
- Nie zapominaj kim jestem. – powiedział Sam siadając w fotelu i patrząc na Marka spod byka.
- Dobra, dobra… Chyba nie mam wyjścia.
- Więc idziemy sie zabawić. – powiedział Sam z uśmiechem na twarzy.
Przeszli przez hol, zjechali winda na dół i wsiedli do limuzyny jadącej do Bostonu.
Tymczasem w apartamencie Amelii.
- Janne! – zawołała Amelia schodząc po schodach.
- Tak pani!
- Która godzina?
- Prawie dziewiąta.
- Nie wiesz, czy Marek Woodsend już przyszedł?
- Nie wiem, ale zaraz zadzwonię na portiernię i się dowiem.
- Dobrze Janne. – powiedziała Amelia siadając na fotelu na którym przed chwilą siedział Sam Morgan.
- Pani?
- Tak.
- Portier mówi, że panicz Woodsend wyszedł przed chwilą z hotelu.
- Jak to możliwe?
- Dodam, że nie sam.
- A z kim?
- Z Samem Morganem.
- Szlag!!! – krzyknęła Amalia i pobiegła do windy.
- Panienko!!!! – zawołała za nią Janne.
W tym samym czasie. Brooklyn. Dom Woodsend’ów.
Sabina leżała na łóżku i czytała książkę, kiedy nagle zadzwonił telefon.
- Słucham? – powiedziała do słuchawki.
- Chcesz wejść do naszej elity? – spytał głos w słuchawce.
- Ale kto mówi? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Sabina siadając na łóżku.
- Jeśli tak, to przyjdź na wernisaż. Adres znasz.
- Ale…
- Piii… Piii… Piii…
- Niesamowite. – powiedziała sama do siebie patrząc z niedowierzaniem na telefon.
Zastanowiła się chwilę po czym wstała złapała kurtkę i wyszła z domu.

Co wydarzy się w Bostonie? Co zrobi Amelia? Kto dzwonił do Sabiny i jaki miał w tym cel? O tym już niedługo. XOXO. Nieznana.