środa, 5 czerwca 2013

18. Nieznana

Sylwester. Huczny czas, fajerwerki, szampan i zabawa. W hotelu S. S. Morgan pojawiło się wiele osobistości. Pokaz mody Helen Randon przyciągnął tłumy gwizd i całą śmietankę towarzyską Nowego Jorku. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, jednak nie każdy cieszył się z powodzenia innych i rozpoczął niebezpieczną grę.

Kim jestem ja? Tej tajemnicy nie zdradzę. XOXO. Nieznana.

Do godziny zero pozostało ledwie 15 minut. Modelki były zwarte i gotowe. Wtem jedna z nich zemdlała, druga zrobiła się zielona jak sałata, a trzecia złapała się za brzuch. Po 5 minutach z dwudziestu trzech modelek zostały ledwie trzy.
- To katastrofa! - wrzeszczała Helen Randon, której twarz przybrała kolor purpury - Co tu sie do cholery dzieje!
- Pani...
- Zamknij się! Mój pokaz został zrujnowany! I jak ja teraz powiem to ludziom?
Pani Randon spojrzała w lustro.
- Weź się w garść. - powiedziała sama do siebie.
Wyrywając mikrofon z ręki jakiegoś zdezorientowanego stażysty wyszła na zbudowaną specjalnie na Sylwestra scenę. Wybiła godzina zero. Zabiły dzwony, a w powietrze wystrzeliły fajerwerki. Nikt jednak nie zauważył kobiety samotnie stojącej na scenie. Nikt oprócz Sabiny.
- Coś jest nie tak. - powiedziała młoda Sensei'ówna szturchając Chelsea.
- Idź sprawdź co się dzieje. Ja zaraz do ciebie dojdę. - odparła blondynka.
Sabina wyszła z szeregu vipów i weszła na zaplecze. Widząc pustą salkę za sceną była niezwykle zdziwiona. Rozejrzała się po małym ale gustownym pomieszczeniu. Zauważyła na jednym z foteli obitych białą skóra siedzącą kobietę, której ramiona co rusz podskakiwały. Podeszła bliżej. Kobieta wyczuła jej obecność i odwróciła twarz. To była twarz Helen Randon. Płaczącej Helen Randon.
- Co się tutaj stało? - spytała delikatnie Sabina.
- Wszy... wszystko skończone. - wychlipała projektantka mody.
- Ale jakim cudem?
- Wszystkie moje (hlip!) modelki się pochorowały (hlip!).
- Ja mogę być pani modelką. - powiedziała bez namysłu dziewczyna.
- Jedna nie zaprezentujesz całej kolekcjiiiiiiiiiiiiiiiiiii.
- Ja jedna nie, ale takich jak ja jest tutaj mnóstwo. - odparła brunetka.
W tej chwili wpadła do pomieszczenia Chelsea.
- O żesz ty!
- Słuchaj - powiedziała Sabina do0 przyjaciółki - modelki sie pochorowały, ale mam plan. Leć i zawołaj mi Amelię, a później zbierz kilka dziewczyn.
- Ale po co?
- Vipy będą prezentować modę dla vipów.
- Genialny pomysł! - krzyknęła Chelsea i już zniknęła za drzwiami.
- Proszę doprowadzić się do porządku. - uśmiechnęła się dziewczyna.

Tymczasem tajemnicza młoda para ludzi obserwowała wszystko z loży znajdującej się pięć metrów nad głowami rozbawionej tłuszczy.
- Wszystko idzie zgodnie z planem. Jest już Nowy Rok. Mama jest szczęśliwa, a ja mam asa w rękawie.
- Piękna nie nudzą cie już te gierki?
- Nie Bestio, nie nudzą. Sabina musi zapłacić za kradzież chłopaka.
- Nie przesadzaj. A ja nie mógłbym być twoim chłopakiem?
- Nie wiem. Nigdy nie myślałam o tobie w ten sposób.
Bestia spojrzała na Piękną i przybliżyła się do niej. Wargi Bestii zetknęły sie w delikatnym pocałunku z wargami Pięknej, a po tej ostatniej przebiegł dreszcz emocji. Wtem usłyszeli stukot szpilek i krzyk Chelsea.
- Su! Su! Przestań się migdalić z tym niedorozwojem i chodź nam pomóc! Twoja matka jest w rozsypce!
Susan odkleiła się od Sama i pobiegła na dół rzucając księciu Ciemności przepraszające spojrzenie.
- Co sie stało?
- Nie ma czasu. Modelki się pochorowały. Twoja matka płacze. Sabina wymyśliła plan ocalenia pokazu. - wydusiła blondynka ciągnąc Su za rękę.
- Wolniej! Jak to? Sabina ratuje pokaz? - Su wyszarpnęła rękę z uścisku Chelsea.
- Tak. Chce aby celebrytki wyszły na wybieg i pokazały kreacje Helen Randon.
W tym momencie dziewczyny wpadły na przystojnego, wysokiego blondyna.
- Przepraszamy! - rzuciła Chelsea i dalej pognała przed siebie.
Chłopak nie zdążył nawet się odezwać, ale już wiedział, że nie odpuści. Ta blondynka o niebieskich oczach była stworzona dla niego.
Dziewczyny wpadły na zaplecze gdzie tłumnie zjawiły się wszystkie młode gwiazdki Manhattanu.
- Jezu. - wyszeptała Su, do której podeszła Sabina.
- Wiem, że mnie nienawidzisz za to, że zabrałam ci faceta, ale chociaż ten jeden raz mogłabyś zakopać topór wojenny. Chodzi o pokaz twojej matki, a ty jako jej córka powinnaś być głównym daniem, a nie tylko przystawką.
- Ona ma rację. - wtrąciła Chelsea.
- Dobrze, ale ten jeden raz.
- To leć się przebrać. - powiedziała Sabina - Panie ruchy, ruchy!!!
Po 15 minutach wszystko było gotowe, a na twarzy Helen znów zawitał uśmiech.
- Zaczynamy. - powiedziała Sabina do pani Randon i wręczyła jej mikrofon.
Helen ruszyła w stronę sceny, ale w pewnej chwili stanęła, odwróciła się i powiedziała:
- Rzadko to mówię, ale dziękuję. - uśmiechnęła się i poszła anonsować swoje nowe modelki.

Nowy Jork jest pełen niespodzianek, ale największą niespodzianką są dla nas obcy ludzie. Oby reszta roku mimo wielu niepowodzeń w rezultacie okazała się szczęśliwym zrządzeniem losu. A niedokończone rozmowy znalazły swój finał. XOXO. Nieznana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz