wtorek, 2 kwietnia 2013

16. Nieznana

Święta, święta i po świętach. Na Grand Central na nowo pojawiły się znajome twarze. Chociaż niektóre wyglądały nieco inaczej niż zwykle. A pewne twarze pojawiły się po raz pierwszy. Jedną z nich był wysoki, przystojny blondyn, który opuścił dworzec w towarzystwie Susan Randon. Było to dodatkowo dziwne, gdyż zarówno Su, jak i rzeczony blondyn byli w wyśmienitych humorach. Po opuszczeniu GC udali się do pobliskiej kawiarni, gdzie spędzili pół dnia na śmichach i hihach. A później nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki chłopak zniknął.

Kim jestem ja? Tej tajemnicy nie zdradzę. Uwielbiacie mnie. XOXO. Nieznana.

Tymczasem książę ciemności wychylał już piątą szklaneczkę burbona, a jeszcze nie było południa. W pewnej chwili do apartamentu wszedł Stanley Morgan w towarzystwie dwóch, pięknych azjatek.
- Nie pij tyle, bo nie wytrzymasz do wieczora. - powiedział wyciągając z ręki Sama szklankę i dopijając jej zawartość.
- Co ciebie to obchodzi?
- Dużo. Masz dzisiaj spotkanie z inwestorami, tak jak tego chciałeś. - odparł patrząc na syna ze zmrużonymi oczyma.
- Zapomniałem.
- To idź spać, żebyś o trzeciej był trzeźwy.
- Sam mam iść spać? - spytał i dodał ironicznym tonem - Tatusiu?
- Nie bądź nie mądry. Te panie - tu wskazał na dwie przybyłe z nim dziewczyny - są moim prezentem dla ciebie.
- Jakiś ty hojny. - zadrwił Sam.
- Na pewno będziesz zadowolony. - uśmiechnął się pod nosem Stanley.
Sam wstał z fotele, objął dziewczyny w talii i poszedł z nimi do swojego pokoju.

Helen Randon siedziała w swojej pracowni, kiedy przyszedł goniec z listem.
- Dzień dobry. - powiedział.
- Dzień dobry. - odparła nawet na niego nie patrząc.
- Mam listy do pani i pani rodziny. Zostawić tutaj, czy zanieść do domu?
- Zanieść do domu.
- Dobrze.
Helen dalej nie patrząc na posłańca w myślach komponowała nowe kreacje na kolejny pokaz w Sylwestra.

Posłaniec wszedł do apartamentu Randonów i położył pocztę na małym, szklanym, okrągłym stoliku. Po czym wyszedł. Susan zeszła na dół i zauważywszy pocztę przejrzała ją. Jeden z listów bardzo jej się nie spodobał. Był z sądu. Otworzyła go, mimo, iż był zaadresowany do jej ojca. Kiedy przeczytała dwa gęsto zapisane arkusze papieru o mało nie zemdlała. Jej ojciec był oskarżony o zabicie prezesa, konkurującej z jej matką firmy Martinez & Son. Sprawa była dość dziwna i działa się dobre dwa lata temu. Jak widać do tej pory ojcu udawało się jakoś to zatuszować, ale jak to mówią "Oliwa sprawiedliwa, zawsze na wierzch wypływa." Susan zabrała list i wbiegła po schodach na piętro do swego pokoju, gdzie otworzyła pierwszą szufladę biurka i schowała sądowe pismo najgłębiej jak się dało. Zamknęła szufladę z trzaskiem i odetchnęła głęboko, aczkolwiek nie z ulgą. Nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Poza tym miała inne sprawy na głowie niż ojciec morderca.

Uważaj Su nie tylko ty wiesz, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

Teraz chodziło tylko, a raczej aż, o jej reputację i odzyskanie ukochanego Martina. Była umówiona z Erickiem Boldwinem, aby dopracować szczegóły podłego planu zniszczenia Sabiny. Susan ubrała się elegancko i opuściła mury S. S. Morgan. Wsiadła do limuzyny, która zawiozła ją, aż do Palm Beach. Pogoda była bardzo słoneczna, mimo, iż to środek zimy.
- Witaj piękna. - powiedział Erick patrząc na Su spod słonecznych okularów, kiedy otworzyły się drzwi samochodu.
Stał oparty jedną nogą o murek, a drugą trzymając na ziemi. Jego plecy dotykały szyby wystawowej jakiegoś sklepu. Ubrany był w porządne trapery, czarny szal i czarny płaszcz sięgający do kostek. Gdyby nie opalone ciało i rozwichrzone blond włosy mógłby robić za przystojnego. Ba! Nawet bardzo przystojnego wampira.
- Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy rano? - wypaliła Susan bez ogródek, wysiadając z limuzyny.
- Tak. Pamiętam. - pdparł z szelmowskim uśmiechem.
- To do roboty. - rzuciła i wsiadła z powrotem do limuzyny, która ruszyła w powrotną drogę do Nowego Jorku.

Jaką zemstę wymyśliła Susan dla Sabiny? Czy Erick Boldwin wykona powierzone mu zadanie? Czy Helen Randon dowie się, co dwa lata temu zrobił jej mąż? I w końcu, jak się ma sprawa Amelii i Marka? O tym już niedługo. XOXO. Nieznana.


1 komentarz:

  1. Kto pod kim dołki kopie... Poza tym takie pismo z urzędu zawsze lubi wypłynąć na wierzch w najmniej oczekiwanym momencie. Żeby Su jeszcze czasem nie żałowała swoich obecnych występków, bo przez nie podsuwa od siebie przyjaciół... a ich będzie potrzebowała, tak myślę.
    Uzbroję się w cierpliwość z odkryciem Nieznanej. xD

    OdpowiedzUsuń